Ostatni post był 6 miesięcy temu praktycznie, zapomniałam? nie wiem, chyba tak totalnie wypadło mi z głowy ze zaistniał taki blog, ale jednak mam nadzieje ze teraz zawitam tu na odrobinę dłużej i ze wpisy będą częściej niż raz na pół roku. To moze na chwile sie cofne te prawie 6 miesięcy wstecz, krotko po ostatnim wpisie, zaliczyłam zerwanie z Damianem, które szczerze sie przyznam przeżyłam bardzo mocno, nigdy nie spodziewałabym sie ze przeżyje je az tak mocno, łzy w kazdym momencie gdy pojawiała sie myśl albo miejsce mowiace chodz odrobinę o nim, lub o tym co bylo.. na szczęście takich miejsc nie ma dużo, park dubiela, pociągi, las, moj dom.. ( chyba to miejsce jest najgorsze) no i kopernik, na ktorym bez potrzeby sie nie pokazuje, a na szczęście za duzo okazji zeby tam zawitać nie posiadam. Tak wiec, bylam w złym stanie,ale bylo mi troche lepiej, jak juz nie musiałam tego ukrywac az tak, bo wreście osoby ktore powinny o tym wszystkim wiedziec, dowiedziały sie jak to wygladało i mniej wiecej co zaszło. Ale i tak lekko mi nie bylo, Rafał jak zniknał tak znikną, co wcale nie poprawiało mi samopoczucia, a od niektórych jedyne słowa pocieszenia ktore mogłam uslyszeć to " przecież go nie Kochałaś wiec w czym problem, to dupek, nie masz sie kim przejmowac" Ale nie bylo zastanowienia sie nad tym czemu cierpie, no przecież gdyby wtedy był dupkiem dla mnie to płakałabym ? No nie raczej nie, jedyne co mnie przerazało najbardziej to to ze z dnia na dzien było gorzej, moj stan się pogarszał, czułam sie troche jak w agoni.. Łaknełam tak bardzo kontaktu z nim jednocześnie sprawiajac sobie bol, pamietam to straszne spotkanie z nim.. i jedyne od zerwania, bol ktory rozrywał mi pluca, brak oddechu, przyśpieszone tetno jeszcze, chwila.. moment.. jedna minuta dluzej i jak nic, padłabym.. spotkanie trwało moze 20 min napewno nie dluzej, pare błachych słow a raczej jego monologu, bo nie bylo mnie stac na jakies logiczne, wyniosłe odpowiedzi, ale czułam sie jakby to spotkanie trwało wieki. I to bylo nasze jedyne spotkanie od tego czasu, rozmowy stały sie coraz żadsze, bardziej o niczym, niz zawsze, jemu chyba to tez sprawiało ból... zmuszałam go poprzez rozmowy do powracania do tego i myśle ze mu sie to należało, to brzmi brutalnie, ale trudno. Często wracałam do naszych rozmow, co na poczatku tez konczyło sie histerycznym płacze i obwinianiem sie ze moze byłam malo spontaniczna, nuda zbyt nudna dla niego a moze poprostu brakowało mi czegos jeszcze innego.. ale to juz mało wazne, a moze to poprostu nie miało prawa zaistniec, działalismy wbrew woli.. Teraz nie mamy praktycznie kontaktu nie liczac kilka wiadomosci, tak oficjalnych jakbysmy załatwiali Bog wie jakie interesy, czasem gdy siedze sama, z muzyka brakuje mi Go, ale nawet nie wiem czy brakuje mi Go czy Rozmow z nim, chyba tego drugiego, naszej przyjazni, na odległość ale jednak przyjażni. Zastanawiam sie nawet czesto czy dało by sie do tego wrocic, wiem czasu sie nie da cofnac, ale czy potrafilibysmy znow sie przyjażnic, znow wrocic do takiej fajnej relacji jaka pomiedzy nami była, ile czasu musi minac, rok, dwa czy wiecej nie mam pojecia. A moze juz nigdy nie bedziemy potrafili, moze rany ktore sobie zadaliśmy sa zbyt głebokie by sie kiedykolwiek zagoić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz