Nie chce robić sobie po raz kolejny takich nadziei.. bo pózniej jest ciężko.. nawet bardzo.
Wiem, że nie wszystko można po ukladać w jeden weekend.. nie da się, zmienić kilku istotnych kwestii w życiu..
Czuje się podobnie jak jakieś pół roku temu.. dość podobne refleksje..
Pragnęła bym żeby w moich myślach tliła się chociaż odrobinka nadziei na to ze może jednak coś sie uda, coś się zmieni.. A moze i ona jest, tylko ja jej obecnie nie dostrzegam
Chyba po prostu się boje.. Boje się ze jak to upadnie wszystko jeszcze bardziej.. to zawali mi się całkiem spora część życia, a to nie jest łatwe.. Wiec chyba w moim mniemaniu bezpieczniej jest się odciąć.. jak to brzmi.. Tak Odciąć...
Więc oto jestem. Bez szumu. Bez blasku. Bez udawania. Po prostu ja.
Ten wyjazd też miał jakieś plusy.. nie powiem że nie, spowiedz.. trudna i dziwna, nie wiem cóż mam o niej więcej powiedzieć.. no i do tego modlitwa sobotnia, mega trudne doświadczenie, ale bardzo budujące.. I możliwość spedzenia czasu troche w inny sposób w innych okolicznościach, bo nie było łatwo, wrecz przeciwnie bylo niekiedy mega trudno, miałam ochote po prostu to rzucic zamknąc sie w pokoju i nie wychodzić na zaden punkt dnia, bądź marzyłam już o powrocie do domu, nie czułam jakieś więzi z tymi ludzmi, chociaż byliśmy diakonią, w zasadzie to były momenty kiedy po prostu miałam ochote zostać sama i zapomnieć o tym że znajduje się na tych rekolekcjach... ale chyba się ciesze że nie było własnie takiego momentu, gdzie zostałabym całkiem sama.. bo myśle że mogło by to się żle skończyć.
Nie wiem co będzie z kolejnymi rekolekcjami.. na obecny czas mówie jasne " nie" ale zobaczymy co bedzie wtedy.. moze zmienie zdanie.
Mam kilka chwil w życiu, w których pamiętam smak powietrza. . .
Dlaczego nastepuje tak dziwne zaskoczenie gdy mówi się o tym że ze sobą rozmawiamy ?
Czy rozmowa pomiedzy dwoma osobami jest tak dziwna dla społeczeństwa ?
Nie rozumiem zaskoczenia gdy mowa o uczuciach, tym bardziej gdy wierzy sie w nie, nie ma nic dziwnego w tym ze potrafimy się dogadać i ze rozmawiamy nawet o sprawach które nie są dla nas łatwe..
Boje się tak po prostu, że szczęście które mam teraz się skończy, że zniknie albo że to wszystko jest tylko chwilowe, ale mam nadzieje że jednak nie. Że to jednak potrwa o wiele dłużej, a najlepiej by trwało już zawsze..
Czasem atakują mnie wspomnienia, czasem wbijają mi w plecy nóż.. szczególnie teraz gdy siedze w domu.. kolejny tydzien.. Staram się przed nimi uciekać, troche się chować.. bo wcale nie mam ochoty do nich wracać..
Cieszę się że mam kogoś z Kim chce być na prawde, kogoś przy kim moja szara karta życia napełnia się barwami.
Martwi się... a to dziwne, to ja zwykle się martwie o innych, nie oni o mnie.. a ostatnio sporo osób się martwi, to troche przytłacza..
Myślę, że potrzebuję wierzyć, że to działa. Miłość. Partnerstwo. Przyjaźń.
Idea, że kiedy ludzie się łączą, to już ze sobą zostają. Muszę zabierać ze sobą tę świadomość,
kiedy kładę się w nocy do łóżka, nawet jeśli idę spać sama.
PSALM 131(130)
1
Pieśń stopni.
Panie, moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
2 Przeciwnie: wprowadziłem ład
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki,
jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza.
3 Izraelu, złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki!
Panie, moje serce się nie pyszni
i oczy moje nie są wyniosłe.
Nie gonię za tym, co wielkie,
albo co przerasta moje siły.
2 Przeciwnie: wprowadziłem ład
i spokój do mojej duszy.
Jak niemowlę u swej matki,
jak niemowlę - tak we mnie jest moja dusza.
3 Izraelu, złóż w Panu nadzieję
odtąd i aż na wieki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz