Wchodzę czuje to coś dziwnego, nie do opisania, lęk? klękam, chce sie wyciszyc i skupić, wykorzystać te pare minut, chce do Ciebie mowić, ale nie można było tego nazwać modlitwą.
To zbitek słów, pytań, wykrzyczanych w myślach.. gdyby nie to że nie mogłam padły by na głos.. " czemu uznajesz moje szczęście za zło, zło którego ja nie widze", " dlaczego każesz mi wybierać, przecież ja nie chce.. " Chyba się boje.. nie wiem czego, może tego że jestem już za daleko, za daleko by wrócić.
Więc jestem hipokrytką, wiec co w takim razie robie w oazie.. może nie powinnam, sama nie wiem.. za dużo o wiele za dużo.
Czuje że walcze, z samą sobą..
Nie rozumiem, dlaczego coś co sprawia że relacja z osobą dla mnie bliską się pogłebia, ma być murem po miedzy Tobą a mną..a teraz tak jest, a przynajmniej tak mi sie wydaje.
Nie potrafie uważać że moje postępowanie jest złe, wiec chyba wracam do punktu wyjścia.. albo ciągle w nim tkwiłam tylko tego nie widziałam.
Dlaczego widzisz tylko to co jest w kategorii " złe" a tego co dobre już nie dostrzegasz...
Pomimo posiadania wcześniej jakiej kolwiek chęci do walki, teraz się chyba poddaje nie wiem co będzie dalej, może uda mi się jeszcze kiedyś znaleźć rozwiązanie..
Najgorsze.. że słysząc słowa "idz" bardzo chce, ale wiem że nie potrafie...
Przecież jestem tylko zwykłym człowiekiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz