piątek, 4 lipca 2014

Powiedz ze potrzebujesz mnie...

Zaczyna się od małych rzeczy... jako dzieci jeszcze wierzymy w idealny świat, wierzymy w to co mówią rodzice, ze jeżeli o czymś marzymy te marzenia się spełniają. Ze możemy być kim tylko chcemy, a to ze w to wierzymy i bardzo tego chcemy wystarczy by osiągnąć wyznaczony cel. Z wiekiem przekonujemy się ze tak nie jest,  okazuje się ze tysiące planów i marzeń musimy zakopać gdzieś głęboko. I najczęściej zapomnieć.. Zaczyna się od drobnych rzeczy, chęć posiadania lalki na która niestac rodziców, później niepojscie do szkoły baletowej z tego samego powodu, bądź nie pójście do szkoły muzycznej przez brak wiary rodziców we własne dziecko , z czasem przestają to być drobne rzeczy. Marzenie o akceptacji bądź o idealnych wynikach w nauce by zostać zalwazonym. Potem dochodzą kolejne plany, cele.. na które często już brak nam sił, myślimy o nich ale z góry zakładamy że nie mają sensu.. bo skoro tyle rzeczy już nie wyszło, to po co poraz kolejny zaprzątać sobie tym głowe.

Ile w tym jeszcze jest wiary?

Tak się poddajemy, bo poraz kolejny upadamy.. zakopane marzenia wiem dość brutalnie to ujme są takim kopaniem dołu na trumne..  z każdym kolejnym zrezygnowaniem dół się powiększa.. aż do momentu gdy wykopiemy go na odpowiednią głebokość i albo tam wpadniemy bądz w ostatnim momencie spróbojemy go zakopać.. 
Może to bez sensu, i chyba nie potrzebnie to wgl pisze.. 
Jest tyle pięknych chwil.. ten zachód slońca na który wlasnie patrze, bądz te pare niby zwykłych chwil spędzonych dzisiejszego dnia.. 
Ale chyba za bardzo mnie to boli, bo ile można miec sily na dąrzenie do swoich pragnień? 
Nie wiem czy mam ochote dalej walczyć o to co dotychczas było dla mnie oczywiste, może warto pozostać tu i teraz i nie starać się wymagać jeszcze więcej od zycia? 
 czasem odchodzę
znikam
na chwilę
Wracam czasem odrobine silniejsza... 



Przez większą część dnia towarzyszył chyba troche nie wytlumaczalny, ból i żal.. łzy.  Bo zawiodłam.. smutne, jak bardzo przywołuje to pewną sytuacje, a w sumie kilka sytuacji.. momentów które wprost mówily, że po co mam próbować.. skoro tak czy tak nic nie może mi wyjść. Ale chyba najbardziej nie odczuwam tego w kategorii zawiodłam siebie, ale Ją.. 
Tą która jako jedyna kiedyś we mnie wierzyła i pokładała nadzieje, która walczyła o mnie i uczyła mnie walki o innych i o samą siebie, która radzila sobie ze wszystkim jak nikt inny. 
I czuje że nie potrafie jej dorównać chociaż tak bardzo się staram.. To nigdy niestety nie będe nią, nie ważne jak dużo bym robiła, nie ważne jak bardzo bym się starała i jak bardzo była do niej podobna.. 

To dążenie do jakiegoś przeklętego ideału którym nigdy nie będe.. stawianie sobie poprzeczki wyżej niż  mogę skoczyć ale i tak bedę to robiłą, bo to też nadaje sensu mojemu życiu. 

 

 
Wspomnienia do pudełka i na samo dno
szafy. 


ps. Kocham Cię ! Pamiętaj o Tym :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz