piątek, 21 lutego 2014

Po raz kolejny nie potrafię znaleźć słów, by opowiedzieć Ci o tym wszystkim.

Od kilku dniu próbuje coś napisać.. ale chyba cierpię na brak weny. Jest tak dobrze, że aż nie jestem w stanie nic napisać.
No dobrze może i nie jest aż tak idealnie.. bo cały ten tydzień spędzam w domu i sprawa z Oazą, też stoi w miejscu.. i studia też jakoś odkładam, a przynajmniej myśl o nich. A to nie jest szczególnie dobrze, chciałabym żeby już były wakacje.. żeby już było po maturach a najlepiej niech już będzie moment gdy będę wiedziała gdzie będę na studiach.. jak to mówi moja babcia " jak już będziesz na studiach to możesz dopiero myśleć o tym całkiem na poważnie, bo będzie łatwiej " nie wiem czy ma Ona racje, ale pewnie trochę tak. Chociaż ja i bez tego traktuje to dość poważnie i nie tylko Ja :) Chociaż są osoby w naszym otoczeniu które traktują to dużo, dużo poważniej, nie powiem miła świadomość, że ktoś jeszcze bardziej wierzy i chce żeby to wyszło, ale jednocześnie to trochę przeraża, bo to odpowiedzialność, to brzmi zbyt dorośle.. bo co jeżeli nie wyjdzie ? To tak jakby ich trochę zawieść..
Tak bardzo dużo, tych słów ostatnio w naszym życiu.. co jest dość dziwne, bo to chyba nie ten etap.. nie ten moment, ale i tak to miłe, chociaż ciężko jest odnaleźć się w takiej sytuacji.

Spojrzenia znaczące, rosnące, przejmujące.

W sumie ciężko przyjąć konkretny moment gdy to się zaczęło, czy to wtedy gdy ta myśl tylko nam przemknęła, a może później.. a może jeszcze później. Nie umiemy tego dokładnie stwierdzić. 
Ale na pewno podjeliśmy dobrą decyzje, chociaż nie była ona wcale łatwa.. 
Było sporo wątpliwości, jak ostatnio się przekonałam, oboje mieliśmy sporo "za" jak i "przeciw"
A teraz ciesze się każdym momentem który możemy spędzić razem, ale i osobno.. bo tego też potrzebujemy, pomimo tego że wydaje nam się to bardzo trudne to i tak ma to swoje plusy. 
Możemy odetchnąć, zatęsknić i docenić moment gdy możemy się zobaczyć, trzymać za ręce czy pocałować.. 
Podoba mi się to w jaki sposób jestem w stanie o tym wszystkim myśleć że potrafię o tym myśleć, jak o prawdziwym związku a nie czymś na chwile na tydzień, dwa.. a tym bardziej że mam pewność, że nie tylko ja tak uważam i nie tylko ja chce by to tak wygladało.  Nigdy nie znałam faceta któremu potrafiłam aż tak zaufać, no może z wyjątkiem Rafała, który jest cudownym przyjacielem. 
Nawet "P" nie ufałam tak, chociaż traktowałam go jak przyjaciela i nie tylko. Nie był On tak wyjątkowy w moim życiu. 
Ciekawe jak w sumie każde ważniejsze decyzje chce się podejmować, z myśla o tej drugiej osobie, w większości liczyłam się tylko ze swoim zdaniem.. bo uważalam ze tylko ja wiem co dla mnie najlepsze, a teraz jest inaczej.. moje myślenie się zmienia. 
Liczę się z tym, że pewne decyzje odbijają się nie tylko na mnie ale na innych też, a na niektórych osobach w szczególny sposób.

" wtedy zegary staną niepotrzebne.
pogubię wszystkie kalendarze."

Niedługo rekolekcje, to będzie kolejne ciekawe doświadczenie, potrzebuje tego wyjazdu.. potrzebuje znów odnaleźć swoje miejsce w Kościele i we Wspólnocie.. czuje brak,czuje że ta kwestia u mnie bardzo leży.. a ja chyba nie bardzo umiem coś z tym zrobić.  Wiec może akurat na reko ?
No i fajne będzie to że spędzimy razem czas, ale własnie na reko, będąc w diakonii, czyli w troche inny sposób niż jadąc jako uczestnicy, czy bedzie więcej czy mniej czasu ? Nie wiem, na pewno troche inaczej.  Może uda mi się wyjść.. ponad mury, tego z czym sobie nie radze.. I odnaleźć własciwą drogę jeżeli chodzi o przyszłość.. bo teraz dużo stoi pod znakiem zapytania w tej kwesti. 
Wyjechać ? Zostać? Składać dokumenty Tu ? Czy Może tam ?





 "Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że już dawno temu pogodziłam się z tym, że niczym już nie zabłysnę. Starałam się po prostu jak najlepiej wykorzystywać to, co było mi dane, zawsze nieco odstając od swojego otoczenia. "

środa, 12 lutego 2014

A wszystko to jak gra w teatrze..

Jest sobie miejsce, do którego się wraca, które jest pewnego rodzaju ucieczką, miejscem gdzie można być sobą, nie trzeba ubierać masek.. i mówić że jest dobrze gdy jest na prawde do kitu..

Do momentu gdy to miejsce nie staje się obce, nie ma już tam tego co tak bardzo przyciągało, nie ma już tej aury bezpieczeństwa, nawet złudnego bo o innym nie może być mowy.

Są ludzie, ale nie Ci sami.. każdy się zmienia, ale brakuje czegoś, zapału ? a może kogoś... Nie wiem.
Bardzo bym chciała rzucić to i się kompletnie Tym nie przejmować.. ale niestety, mój charakter mi na to nie pozwala.. ponieważ traktuje tą sytuacje jako pewnego rodzaju porażkę... osobistą porażkę... 


Chciałoby się, żeby jakiś sens był w tym wszystkim, a tu wcale go nie ma.

Nie jestem wylewna jeżeli chodzi o emocje, nie lubie ich okazywać, głównie tych negatywnych.. 
Bo po co ? Są dla mnie pewnego rodzaju porażka... a przynajmniej nie okazuje ich raczej publicznie, szczególnie jeżeli chodzi o łzy... nie zdarza mi się płakać z byle jakiego powodu.. musi być to na prawdę coś ważnego dla mnie.  A nawet jeżeli zdarzy mi się powód do łez.. to jest to raczej w ukryciu.. przed światem. 

Nie wiem co bedzie dalej... wydaje mi się że nie ma tu dobrego wyjścia. 
Każde jest złe na swój sposób. 

"Wtedy, gdy Ci się powodzi,
Staraj się gromadzić zapasy ciepła i barw
Na zimnoszare dni, które prawdopodobnie
Jeszcze kiedyś nadejdą."


Dwa trudne dni już sie powoli kończą.. a teraz kilka miłych przyjemnych i mam nadzieje łatwiejszych do przeżycia niż te dwa dni.. 
Tata wyjezdza więc troche spokoju i chwili na oddech w weekend :)  
Tak czas... skończyć smecić...
w końcu dzieje sie tyle dobrego.. Pomimo tego że jest jak jest i pewne kwestie wygladają strasznie... to jestem Szczęśliwa..Na prawdę Szczęsliwa.. :)

niedziela, 9 lutego 2014

z tysiąca przyczyn. z miliona powodów.

Strach przed stratą, czasem to ułamek sekundy, nie odpowiednie zachowanie, nie przemyślana decyzja..  to straszne jak czasem niewiele brakuje.. i myślisz sobie że więcej możesz już nic nie powiedzieć.. ani nie zobaczyć tej osoby.
Dziwne uczucie.. towarzyszyło chyba dłużej.. odkąd wsiedliśmy chyba tak, pomyślałam że pogoda jest beznadziejna.. i to niezbyt odpowiednia droga do jazdy, ale w sumie z Nim nic się nie stanie...

gdzieś, głęboko w środku, wszyscy potrafimy latać...

Uczucie nie znikało.. coś mówiło że jednak nie wszystko jest w porządku, odczuwanie nie codziennego lęku, obaw w sumie nie do końca na ten moment możliwych do uzasadnienia, ale obecnych, chociaż wypieranych przez podświadomość, zakrywanych duża ilością zaufania, która nie towarzyszy obecności każdej osoby. 
Moja część drogi się skończyła, pożegnanie.. nie chciałam by jechał, zawsze tak mam, zawsze mam ochotę go zatrzymać ale w tym momencie wyjątkowo. Dlaczego ?  
Nigdy wcześniej nie przyszło mi na myśl.. że może to ostatni raz? a wtedy przemkneło, ale zostały szybko odepchnięte tego typu myśli, a następnie karcąc się w myśli, że to brednie.. przecież będzie uważał i może posłucha wyjątkowo tego co słyszy za każdym razem gdy jedzie . " Uważaj, i proszę jedź powoli" Serce bijące dwa razy szybciej, skąd ten nie wytłumaczalny lęk ? zdezorientowanie? 
Rzucone zmów za mnie dziesiątkę... Nie uspokoiło, a wręcz pozwoliło, myślą na jeszcze więcej...
Autobus jakieś 5 minut, zamienionych kilka chwil rozmowy i kurczowo ściskany różaniec w dłoni..
Przystanek.. i nieme odmawianie różańca, skupienie aby tylko się nie pomylić..i myśli aby przeczucia tym razem znikneły.
Nie wiem czy do domu doszłam, czy dobiegłam.. zerkanie na telefon.. i ciągła modlitwa, nieme wołanie aby nic się nie stało..
Panika.. tak roztrzęsienie, teoretycznie bez powodu.. nie pamiętam kiedy ostatnio tak się czułam, martwiąc się o kogoś, Zawsze się martwię ale żeby aż tak..? Chyba nawet miałam ochotę się rozpłakać, nic nie pasowało.. to było takie dziwne, więc chwyciłam za telefon.. z nadzieją ze trochę się uspokoje... 
Średnio, nie dało to w zasadzie nic.. dalej nerwowe patrzenie na telefon...
Wreście! sms.. 
Tak, odetchnięcie z ulgą ale nie do końca...
Jak nigdy, spytanie czy wszystko ok... z myślami o drodze...
A jednak mój lęk był słuszny, ale na szczęscie skończyło się dobrze, chociaż nie do końca wytłumaczalnie... 





 zależy mi na nas, tak zwyczajnie, po ludzku, bardzo mi zależy.